przeminęło z wiatrem

Oszołomieni: frau, kot i Rumcjas.
Zima poooszła.
Ludzie i zwierzęta zostali ze starymi nawykami.
Pikantną i treściwą zupą w garnku. Koszem pełnym drewna. Wiadrem pełnym węgla. Grubym szalem oraz płaszczem z wełny. A już się towarzystwo oswoiło. I teraz wszystko na marne. A to siedzą, a to chodzą.
eM zagląda to tu to tam. Wietrzy w międzyczasie, przewiewy produkuje. Kot łazi w tę i z powrotem. Sam jeszcze nie wie: wchodzi nie wchodzi, wychodzi.
R. w fotelu pod piecem paruje.
Jakoś tak smutno bez mrozu. Mymel nie dowierza: to już, prawiesezon na pomidory.











„Od kilku dni jem pomidory. Aż się zdziwiłem, że tyle czasu bez nich wytrzymywałem. Każdego roku wydaje mi się, że mogę się bez nich obyć, odkładam zakup, odkładam, aż któregoś dnia kupuję i po ugryzieniu pierwszego pomidora czuję, że zjem zaraz pół kilo, że za pomidorami przepadam”.

Tyle Miron.