kot dzienny kot nocny

Zaczęło się jakieś dwa tygodnie temu: krótki wypad na północ, tak na kilka dni. Niestety wszyscy się rozpierzchają w wielu kierunkach na raz więc i okazji do pielgrzymowania przybywa.
Pewnego w miarę ciepłego, zimowego popołudnia Mymel porzuciła więc Rumcajsa na dni kilka wymuszając przyrzeczenie, iż Kot Bezpański acz Rezydujący otoczony zostanie należytą opieką i udała się na północ. Niepozorny pojazd zmechanizowany o wdzięcznym pseudonimie Diabeł poniósł rozbawione towarzystwo w ciemną dal. Dwie godziny później podróżnicy wymieceni zostali z parkingu w kierunku (na szczęście właściwej) klatki schodowej przez porywisty wiatr. Wszyscy zdali sobie sprawę z faktu, że oto nadchodzi koniec niebywałej łagodności tegorocznej zimy. I popadli w zadumę nad michą gorącego ryżu podlanego złocistym sosem curry. Tego wieczoru zaczął padać śnieg. Następnego dnia rano śnieg padał nadal.
I tak już zostało do końca.

Wieczór spędzony w kinie na oglądaniu adaptacji Niezwykle Pokaźnego Objętościowo Kryminału był więc kontynuowany w czasie drogi powrotnej do domu. Mymel ma tu na myśli głównie scenografię: śnieg na drogach, śnieg na polach, śnieg wokół Diabła, wiatr, zimność, niesamowitość wieczornego krajobrazu. Pięknie się to wszystko razem napoprzenikało, posnopowiązało.
W dom zatem zestąpiła eM z głową pełną fabularnych wspomnień, nowych intryg wyczytanych u kolejnego barda północy i z polikami zaczerwienionymi przez czynniki atmosferyczne (ale też adrenalinę). Nie minęło wiele czasu, a rzeczywistość temperaturowo doszlusowała do literackiej fikcji i już frau dygoce na kanapie niczym Blomkvist w domku letniskowym. A pod piecem wałęsa się kot do tej pory dzienny, na ten moment także nocny.
Rezydentka modelowo wręcz się socjalizuje z dnia na dzień sygnalizując już nie tylko potrzeby fizjologiczne, ale również te "wyższego rzędu".  Zaś Mymelfrau miast spoglądać w kierunkach raczej bawełnianych, powraca skruszona ku dzianinom. Wełnianym.







W krzyżowym ogniu propozycji.

Na początek szczypta "smaku".

Cross selling to strategia sprzedawania klientom kolejnych produktów na podstawie ich poprzednich zakupów. Skutecznie wdrożona zwiększa lojalność klientów do marki i tym samym obniża prawdopodobieństwo przejścia do konkurencji.
Biorąc pod uwagę fakt, że utrzymanie klienta jest zdecydowanie tańsze od zdobycia nowego, cross selling jest najprostszym sposobem zwiększenia zysków przy minimalnych nakładach inwestycyjnych.


***

Stosowanie techniki marketingowej cross-selling ma na celu uzależnienie klienta od jednej firmy oraz zminimalizowanie ryzyka jego przejścia do konkurencji. Dlatego banki sprzedają swoim klientom zestaw różnych produktów bankowych w jednej paczce.
Cross-selling staje się bardzo popularny, ponieważ sprzedaż dodatkowych usług aktualnemu klientowi pozwala na zwiększenie dochodów osiągany przez firmę z pominięciem kosztów koniecznych do pozyskania nowego klienta.



Od czasu do czasu eM wyrusza na polowanie, na wielkie macaństwo, obłapiaństwo, wzrokiem taksowanie. Okazje bywają przeróżne: a to urodziny, a to znowuż jakieś święto. Czasami ktoś wyrazi chęć posiadania czegoś lub też potrzebę wielką wyzna. Tedy Mymel, z racji że ciągle w ruchu jest, w biegu wciąż (tak już ma, że musi i już), że w drodze i po drodze raczej wszystko (no, na pewno wiele) przeczytane ma, dopada wielkie HA!
I już się szyldy kolorowe, banery, plakaty, ulotki w głowie jak na filmie przesuwają. W takich oto przypadkach eM bardzo chętnie konsumuje (pomijając potrzeby związane z zaopatrzeniem spiżarni: tego rodzaju konsumpcji Mymmml oddaje się z zapamiętaniem, szczególnie zaś w dni targowe). Niestety, ku przodu pędzi. A Mymel, też klient, jak wszyscy, nieświadomą jest, nieśmiałą i niestety (choć już bez nie) raczej grzeczną. Tak to jest mili państwo. Wchodzi człowiek do świątyni, konsumpcji oczywiście, zwykłe portki, książkę, czapkę, bułę, kawę chce. To i tak aż nadto, bo wie, iż właśnie ulega chwili słabości. Kawa to używka, słodycz jest niezdrowym, spodnie, czapki szyją i dziergają wiadomogdzie - strach pomyśleć, książka.... książki w bibliotekach przewalają się. Więc ów wewnętrzny klawisz, ponury racjonalista, ten cień co kontakt wyjątkowo silny ma z rzeczywistością, wierci dziurę w brzuchu wierci.
Na przeciw niemu "czarny lud", Wołga straszna wytacza swe działa i nie wie, doprawdy sprawy sobie nie zdaje z tego, że efekt osiągnie wprost przeciwny. Proponuje, by dobrać do gaci "bluzeczkę"  (coś granatowego w czerwone kropki?), z uśmiechem sugeruje doładowanie telefonu  (prawie nie używam), kupno programu tv (nie posiadam telewizora), po złożeniu zamówienia i oddaniu menu recytuje listę deserów (mam cukrzycę/odchudzam się/jestem weganką), męczy telefonami których eM nie zdąża odebrać, po czym informuje o nowej usłudze SMS, która z kolei informuje o różnych rzeczach (będąc prawie cały dzień online  w każdej chwili ma eM dostęp do tej wiedzy niezbędnej).
Ugh, doprawdy trzeba się wykazać silną wolą, sięgnąć do nieznanych dotąd, z sytuacji na sytuację coraz większych pokładów cierpliwości i dobrej woli, bo przed nami stoi (bądź dyszy w słuchawkę) szeregowy pracownik, człowiek wykonujący czyjś cholernie upierdliwy, wielki plan.
Jak Myml nie cierpi tego planu, jak zżyma się na niego, jakże wścieka gdy po raz kolejny ćwiczy asertywność, poskramia fałszywe "dobre wychowanie" wpędzające w poczucie winy, kiedy znowu mówi się nie.
A potem przychodzi Zen.
I odgrywamy wspólnie ten balet: eM słucha uważnie wyzbyta z wszelkich emocji, Przeciwnik deklamuje swą kwestię. Zawiązuje się nić porozumienia: wszyscy wiedzą, że z różnych względów, to nie zadziała. Przestają wczuwać się w swoje role, wszystko, z racji rutyny, odbywa się niby naturalnie. Porzucamy frustracje (komuś menadżer dyszy w kark, Mymli w kark dyszy wewnętrzny klawisz). Musimy odklepać swe kwestie, tak już jest świat urządzony. Przynajmniej na razie, eM żywi nadzieję, iż jednak niedługo.
Pozostaje obawa, że tamci wymyślą coś jeszcze głupszego.
A najstraszniejszy jest Telemarketer Roku ogłaszający na falach jedynegosłusznegoradia, że na każdego znajdzie się haczyk, wystarczy być dobrym i lubić swą pracę.
Myml zaś ćwiczy się w konsumpcji tego czego chce, pragnie, potrzebuje bardziej lub mniej świadomie. Opamiętuje się coraz częściej, na szczęście.







Cytaty pochodzą stąd i stąd.