o pięknie

"Spacerując, a raczej maszerując ulicami wielkiego miasta widzimy różnorodność. Ale czy różnorodnością możemy nazwać inny odcień jeansów czy inny kolor T-shirta? 

Sprawa tyczy się sukienek. Dlaczego Polki tak niechętnie noszą sukienki i spódnice? Przecież kto ma w nich chodzić jak nie one? Chyba tylko Michał Piróg ma przywilej noszenia spódnic, co oczywiście w jego wypadku wygląda tragicznie.

Kobietę utożsamia się z pięknem. Mężczyźni uważają za kobiece sukienki, spódnice. A jak można tu mówić o kobiecości, gdy one ubierają jak jeden mąż w wytarte jeansy i niewyprasowane T-shirty, albo wyciągnięte swetry? Nie wiem co może być tego powodem. Pewna część z nich prawdopodobnie nie przywiązuje wagi do ubrań, fryzury, wyglądu. Pewna część z nich uważa taki zestaw za bezpieczny.

Bezpieczny styl, a nie wychodzenie poza kanony. Tylko czy w takim przypadku możemy mówić o stylu?

Z moich obserwacji wynika, że nie jest to zakompleksienie czy niska samoocena. Raczej niedbalstwo, albo pójdę dalej: brak poczucia kobiecości. Teraz prędzej zobaczymy mężczyznę w spódnicy - Piróga czy spacerujących w strojach projektantów modeli na wybiegu. Dla mnie to anomalie. Ale zaczynam się zastanawiać: dlaczego tak jest?

Ostatnio coraz bardziej widoczne jest to, że to właśnie mężczyźni przywiązują większą wagę do swojego wyglądu. Widoczne jest to w szczególności w wielkich metropoliach, ale można to też zaobserwować w mniejszych miastach. Może brakuje im na co dzień tego piękna w postaci kobiet, które wyglądałyby i ubierały się kobieco? I rekompensują sobie to swoim wyglądem?

Innym aspektem może być: nie pokazywanie swojej kobiecości na przekór wszystkiemu i wszystkim.

Taka filozofia życiowa. Niektóre z nich chciały równouprawnienia to i chcą wyglądać jak chłopczyce. Jedyną oznaką, że to kobieta idzie, jest lakier na paznokciach.

Nie chodzi mi tu tylko o sukienki i spódnice, ale o całokształt. I nie wiąże się to tylko z pieniędzmi. Tu też o nie chodzi. Mamy taką różnorodność na naszym rynku, że nie sposób by kobieta nie znalazła czegoś dla siebie. Tu również nie chodzi o czas, bo niewiele trzeba na wyszykowanie się i sprawienia, że jestem zadbaną kobietą.

Wszyscy mówią o tym, że żyjemy w biegu. Ale spójrzmy na te wszystkie panie bizneswoman. Na te, które mają reprezentacyjną pozycję na rynku. Na wszystkie dyrektorki czegokolwiek. One wyglądają zazwyczaj oszałamiająco! Oznacza to, że muszą mieć jakiś czas na to by tak wyglądać.

Nie neguję jeansów. Nie neguję T-shirtów czy swetrów. W nich też można wyglądać kobieco, ale trzeba tego chcieć."


List zamieszczono o tu.


Ehm, no to może teraz Mymel się wypowie. Zacznę od tego, że z zasady ludzkość, a nawet wszelkie stworzenie, istnienie, kamyk każden, ba płatek śniegu różnorodnym jest i basta. Nawet gdybyśmy wszyscy wymaszerowali na ulice nago - nadal będziemy różnorodni. Trudno, tak świat jest zbudowany, każden jest inny (a to nosek bardziej w prawo, a to oczko lekko w lewo, a to ząbek co drugi wystąp i tak dalej).
Musi Mymla przyznać, iż troszkę się naburmuszyła w trakcie lektury tekstu przytoczonego powyżej. Bo nijak z autorką zgodzić się nie może. Tak w pewnym wieku, lub też w pewnych warunkach ładny, "kobiecy" wygląd w rozumieniu autorki listu wymaga i czasu i piniondza. A także, oczywiście, chęci. Chcieć to móc? A gdzieżby tam. Świat pędzi do przodu, wymagania rosną. Coraz więcej dziwnych obowiązków na barki spada, mimo że pralki, suszarki, zmywarki do naczyń pieczołowicie mielą domowe brudy. Dopiero co eM wynalazła statystyki, z których wynika iż zaledwie 6% polskich mężczyzn żyjących w związku samodzielnie wstawia pranie. Podobnie rzecz się ma ze zmywaniem oraz sprzątaniem. Wartości te nie przekraczają 10%.   Kolejne statystyki ostrzegają, iż ponad 40% Polaków spośród pracujących zawodowo żyje w ubóstwie lub jest nim zagrożona.
Myślę, że tu po części ukrywa się odpowiedź na pytanie gdzie podziały się "kobiece" kobiety i dlaczego im się nie chce. Bo Mymel trzymać się będzie tezy, że jednak im się nie chce, a nie chce się, bo nie mają czasu, bo energię życiową pochłaniają często inne sprawy, bo wolą się wyspać, pobyć z dzieckiem, postać godzinę pod gorącym prysznicem. Są też takie, które uważają, że nie chce się im z zasady, bo nie i już. Niech się inni pindrzą, są również te, które jeszcze próbują, ale często wygrywa zmęczenie oraz takie, które cierpią i uznały, że nie ma po co się starać. Na końcu są te, które prędzej kupią dziecku owoce, niż sobie kolejną bluzeczkę (i tak się rozleci po trzech praniach, bo tania). Jaki w tym problem?
Proponuję tak na koniec roku, by nie wybrzydzać, nie wymądrzać się i przede wszystkim akceptować. Każdy wybiera swoją ścieżkę kobiecości, o czym świadczy głównie pakiet hormonalny, którym się akurat w danej chwili dysponuje, więc żadne spódnice świata i tak tego nie zmienią.
No i niby dlaczego mężczyzna w spódnicy jest fe? Niektórzy nawet golą łydki i Mymel nie ma im tego za złe: wtedy czuje, że norma światowa jest cały czas "wyrabiana" i ona już nie musi ;P.








czarna mafia

Mamy więc niby - zimę. Frau wskoczyła już w czerwienie (bądź widoczny na drodze!) i już spokojnie, acz zdecydowanie wolniej, sunie zadziwiająco ruchliwymi ulicami prowincji. Wszystko prawie załatwione: jednoślad na chodzie (bezcenne), piwniczka wypełniona opałem, piec opieczętowany i całkiem legalny.
A z piecem, to było tak...
jakiś czas temu kamieniczne byty obiegła wieść nadzwyczajna: Paani! Kontrul.
Jak kontrul, to kontrul, być trzeba o porze określonej, lokal udostępnić, oprowadzić po nim i na wszelkie pytania rzeczowo odpowiedzieć. Miała być czysta formalność, była apokalipsa.
Co tu się działo, co się wyprawiało. Kominiarz wnet komin zaaresztował, istny ciepłowniczo - wentylacyjny pogrom. Efektem zaś jest szereg zaleceń i jedna drogocenna pieczęć potwierdzająca poprawność wielce prawidłową. I całe szczęście. Ma frau glejt na grzanie pora rozpocząć sezon opałowy.